Podobno era teledysków zaczęła się od “Billie Jean” Michaela Jacksona, a wcześniej były tylko nieudolne próby. Lubię czasami dla zmiany perspektywy i odpoczynku dla wzroku pooglądać te stare wideoklipy – są takie… statyczne. Na przykład “House of the rising sun” The Animals rozczula mnie tym bezruchem 🙂
Bo te współczesne produkcje to jedna gonitwa, ostre cięcia, szybkie przeskoki i zmiany akcji. Cały czas coś się dzieje – nagrania są z kilku kamer, wielu perspektyw, następują szybkie zmiany.