Twój koszyk jest obecnie pusty!
La Scala w Mediolanie, jedna z najsłynniejszych scen operowych na świecie, oficjalnie przypomniała o czymś, co niegdyś było oczywistością: że do teatru przychodzi się nie tylko dla sztuki, ale także z szacunkiem do miejsca, artystów i innych widzów — również w ubiorze.
Włoskie media ogłosiły powrót kodeksu ubioru, który choć nigdy formalnie nie został zniesiony, przez lata pozostawał martwym zapisem. Teraz jednak pojawiły się plakaty informujące, że osoby nieprzestrzegające określonych zasad nie zostaną wpuszczone na spektakl — i nie otrzymają zwrotu pieniędzy za bilety.
Zasady nie są przesadnie rygorystyczne — nie chodzi o obowiązkowe smokingi i wieczorowe suknie. Chodzi o minimum kultury osobistej i ubioru: zakaz wstępu w szortach, w podkoszulkach, w klapkach japonkach. Na tablicach umieszczonych przy wejściu i kasach znajdują się wytyczne określające, co oznacza „stosowny strój” i zachęcająca publiczność do wyboru ubrania zgodnego z powagą teatru, szacunkiem do niego oraz do innych widzów.
Jeszcze z 10 lat temu kodeks był wydrukowany na odwrocie każdego biletu. Mężczyźni zobowiązani byli do noszenia garniturów, a na premierach – garniturów w kolorach ciemnych. Jednak w czasie Światowej Wystawy Expo w 2015 roku, kiedy do Mediolanu zaczęły napływać tłumy turystów, dyrekcja postanowiła odejść od tej surowości. Chodziło o otwartość i dostępność teatru dla młodszych pokoleń.
I faktycznie — jak podkreślają przedstawiciele La Scali — to właśnie młodzież najczęściej przestrzega zasad ubioru. Problemem okazali się być głównie turyści zagraniczni, którzy zjawiają się w operze ubrani tak, jakby przyszli prosto z plaży.
Wraz z powrotem zasad ubioru, La Scala przypomina także o innych formach dobrych manier, które powinny towarzyszyć widzowi w teatrze: wyłączanie telefonów komórkowych (i nieświecenie ekranem w trakcie spektaklu), zakaz kładzenia telefonów na balustradach loży czy wnoszenia napojów z zewnątrz.
Wszystko to składa się na jeden, podstawowy przekaz: wizyta w teatrze to wydarzenie. Nie tylko kulturalne, ale i społeczne. Wymaga uważności, elegancji — i odrobiny wysiłku.
W dobie coraz bardziej casualowej kultury i powszechnego luzu, decyzja La Scali wywołała w sieci dyskusje:
Czy teatr nie powinien być otwarty na każdego — bez względu na ubiór? A może właśnie przez ten „każdy może jak chce” tracimy coś z wyjątkowości sztuki wysokiej?
Jedno jest pewne: La Scala nie żąda krawatów ani cekinów. Prosi jedynie o to, by ubrać się z szacunkiem do miejsca, do twórców i do innych ludzi w widowni. A to nie jest wygórowane wymaganie.
Dla kadry zarządzającej teatrami, filharmoniami czy operami ten przykład to sygnał, że kultura może (i powinna) wyznaczać standardy, a nie tylko się do nich dostosowywać. Umiarkowany dress code nie musi być przeszkodą, może być elementem budowania wspólnoty i tożsamości miejsca
W Polsce kodeksy ubioru nie są formalnie wprowadzone w teatrach, operach czy filharmoniach (z nielicznymi wyjątkami przy premierach galowych). Mimo to, wciąż istnieje coś w rodzaju „milczącej umowy społecznej” — że pewne miejsca i wydarzenia wymagają stosownego stroju.
Ale od lat obserwujemy demokratyzację kultury:
coraz mniej „kodów dostępu”,
otwartość na nowe grupy odbiorców,
chęć odczarowania elitarności instytucji.
Efekt? Formalny ubiór przestał być obowiązkiem, co dla wielu było równoznaczne z zaproszeniem:
„Przyjdź, jaki jesteś – najważniejsze, że jesteś.”
Plusy tej zmiany
Większe otwarcie na młodzież i nowe publiczności.
Zerwanie z etykietą jako barierą klasową.
Ale są też minusy
Trudność w utrzymaniu tożsamości miejsca – jak odróżnić teatr od galerii handlowej, jeśli wszystko wolno?
Wiele instytucji w Polsce wybiera miękką strategię: zamiast zakazów — rekomendacje i kulturalna edukacja.
Np. komunikaty w stylu: „Zachęcamy do eleganckiego stroju — dla podkreślenia wyjątkowości wydarzenia.”, „Strój wieczorowy nie jest obowiązkowy, ale nasza publiczność często wybiera go z szacunku do artystów.”
Mało prawdopodobne, by polskie instytucje wprowadziły twarde zasady ubioru z zakazem wejścia — to mogłoby być odebrane jako wykluczające. Ale coraz częściej wraca potrzeba budowania wspólnej kultury uczestnictwa:
ubiór to jeden z jej wymiarów,
drugim są np. telefony, jedzenie, wychodzenie w trakcie spektaklu.
Czy warto wrócić do rozmowy o „obyczajach teatralnych”? Zdecydowanie tak, przez edukację, estetykę i dialog, a nie przez plakaty z zakazami.
Jaką atmosferę chcesz budować w swojej instytucji?
Czy warto formułować zasady uczestnictwa — nie jako przymus, ale jako zaproszenie do wspólnego przeżycia?
58-100 Świdnica,
ul. M. Kopernika 25/7
8821983189
524920551
Copyright © 2024 wsparcie adito.pl