W piramidzie potrzeb małych instytucji kultury człowiek ds. promocji jest luksusem, na który można sobie pozwolić, gdy inne pilne sprawy zostaną zaspokojone. Uważam, że osoba zajmująca się promocją wydarzeń i samej instytucji jest niezwykle potrzebna, poprawia funkcjonowanie, podnosi standardy. Ale rozumiem też dylematy dyrektorów małych domów kultury czy bibliotek, gdzie zatrudnione są np. cztery osoby, czy zatrudnić PR-owca, czy instruktora zajęć? Zwykle w takiej instytucji stanowisko ds. promocji jest jak yeti:
wielu o nim słyszało, ale nikt nie widział.
Chcę użyć teraz pewnej analogii, ale to się wiąże z tym, że muszę się wam do czegoś przyznać. Jestem wielką fanką serialu “Przyjaciele” (“Friends”). Polubiłam go, będąc nastolatką i tak już mi zostało. Nawet byłam na polskim Friendsfest (ale o tym może kiedyś osobny wpis będzie – dajcie znać, czy Was to interesuje :p). W sezonie 8, w odcinku “The one with the baby shower”, matka pyta ciężarnej Rachel, czy ma już wybraną nianię? Jeśli nie, to niech zrobi to jak najszybciej i nie obciąża gosposi pracami przy dziecku, bo ta wówczas opuści się w swoich obowiązkach. Komizm sytuacji polega na tym, że Rachel utrzymuje się samodzielnie, a to sprawia, że ani o niani, ani tym bardziej o gosposi, mowy być nie może. Spotkały się dwa światy – ludzi, którzy muszą zajmować się wszystkim sami i tych, którzy mają środki, aby zatrudniać ludzi do pomocy i delegować obowiązki.
Po co o tym mówię? Bo czasem przeglądając różne mądre portale czy blogi, mam wrażenie, że autorzy mają do czynienia tylko z wielkimi instytucjami o poziomie zatrudnienia 100+ i rozbudowanej strukturze organizacyjnej. A rzeczywistość jest brutalna – Polska jest małomiasteczkowa, większość samorządowych instytucji kultury ma kilkuosobowy poziom zatrudnienia. W związku z tym te obowiązki związane z promocją wydarzeń w małych ośrodkach kultury czy bibliotekach spadają w głównej mierze na dyrektora instytucji.
Mam znajomą dyrektorkę domu kultury w wiejskiej gminie, który w nazwie ma także promocję (gminy!). Stan zatrudnienia to sześć osób, z tego cztery na niepełny etat, i wśród nich nie ma stanowiska ds. promocji. Organizator instytucji, do którego składana jest od wielu lat prośba o zwiększenie dotacji na dodatkowe stanowisko, odpowiada z konsekwencją, że prośba jest nieuzasadniona, ewentualnie można wygenerować środki na ten cel z własnego budżetu. I wierzę też tej dziewczynie, że z funduszy, które otrzymuje jako dotację na działalność i z wypracowanych przez siebie środków, nie jest w stanie wyasygnować na ten cel żadnej kwoty. Bo ma na całoroczną działalność poniżej 400.000 zł, w tym ma organizować dożynki i utrzymać 20 świetlic. Czapki z głów!
Dlatego przypuszczam, że ten mityczny człowiek od promocji rzadko gości w małych instytucjach kultury i działania PR + marketing spadają na dyrektora.
Innym tematem jest to, czy dyrektor ma predyspozycje do bycia człowiekiem od promocji?
Odpowiedz sobie na kilka pytań:
1) Uważasz, że promocja wydarzeń i samej instytucji jest potrzebna?
2) Czy korzystasz z dostępnych darmowych lub niedrogich narzędzi do przygotowania materiałów promocyjnych?
3) W jaki sposób informujesz o nadchodzących wydarzeniach?
4) Czy skupiasz się na promocji tradycyjnej (plakaty, ulotki)?
5) Jak układa Ci się współpraca z lokalnymi mediami?
6) Czy Twoja aktywność promocyjna dotyczy tylko zapowiedzi wydarzeń?
7) Czy jesteś aktywny w promowaniu wydarzeń w internecie?
8) Czy masz budżet na działania promocyjne?
9) Czy lubisz uczyć się nowych rzeczy?
Zrób sobie taką inwentaryzację swojego podejścia do promocji. I nie panikuj – np. organizacje pozarządowe w bardzo nielicznych składach radzą sobie doskonale z promocją, więc i małe instytucje kultury mogą to robić 🙂
Daj znać w komentarzu, co jest dla Ciebie największym wyzwaniem w promocji.
11 komentarzy
Często jest Tak, że od promocji są wszyscy po trochu A dyrektor to jedynie tv gadająca głowa. A przez to że np Facebooka obsługuje kilka osób każda w innym stylu I zamiast budować markę budujemy chaos.
Owszem, bywa i tak. A dyrektor ma monopol na wypowiadanie się w mediach, czy dopuszcza pracowników do głosu?
Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jeżeli sami o czymś nie powiemy, to to nie istnieje. Taki jest fakt. Można organizować „cuda wianki”, ale trzeba umieć też to sprzedać. A do tego potrzeba, jednak, trochę budżetu, a przede wszystkim czasu.
Tu jest składowa kilku potrzeb 🙂
Mam taki komfort, że jedna z bibliotekarek świetnie się czuje w obszarze FB, promuje w nim wydarzenia oraz samą instytucję. To daje jej duża satysfakcję. Niestety nie czuje już jednak strony www, która jest bardziej oficjalna. Nią zajmuje się bibliotekarz, który również tworzy plakaty na wszelkie wydarzenia. Brakuje mi tego żeby „scalić” umiejętności i oczekiwania tych dwóch osób w jedną. Może kiedyś uda mi się właśnie stworzyć takie stanowisko do spraw promocji.
Dobrze, że czujesz potrzebę posiadania takiego stanowiska. Powodzenia w tworzeniu 🙂
Moim zdaniem dyrektor, nawet jeśli ma predyspozycje do promowania instytucji, to nie powinien się tym zajmować. Jest dyrektorem, więc niech zajmuje się dyrektorowaniem. Może ewentualnie mieć wkład w cały proces, być twarzą, głosem, dodawać prestiżu, ale do wykonania całego procesu zatrudnia się ludzi czy zleca zadania po to, by kto inny to zrobił.
Po to też jest zaufanie. Zatem nie powinno się też wchodzić w cudze buty. Jeśli dyrektor czy kierownik deleguje zadanie promocji innym osobom, a potem i tak robi po swojemu, to popełnia błąd. Ponadto nie da się też prowadzić działań promocyjnych przy okazji, czyli dokładać tego innym pracownikom. No bo ktoś tam czuje media społecznościowe, to niech godzinę dziennie poświęci na prowadzenie profilu, lub zna Canve, to będzie robić grafiki, a może w ogóle plakaty czy ulotki.
To tak nie działa. W takich warunkach nie ma miejsca na strategiczne myślenie pod kątem budowania marki i społeczności, nie ma miejsca na pomysłowe i zaskakujące działania, które przynoszą efekty z czasem.
W związku z tym nie da się pogodzić dwóch kwestii: niskich budżetów (w związku z tym braku możliwości zatrudnienia) i porządnej (a więc przemyślanej, dobrze wykonanej i konsekwentnej) promocji. Jeśli więc ktoś chce mieć dobry pijar, ale bez zatrudniania specjalisty, który się na tym zna, to niech też spróbuje zwolnić księgową i przekazać jej obowiązki sekretarce, która „ogarnia tabelki” i jest dobra w liczeniu…
Odpowiadając na postawione na końcu pytanie: dla mnie największym wyzwaniem w promocji jest dopasowanie działań do zasobów i możliwości. Nie da się wielu dobrych pomysłów zrealizować bez zespołu ludzi. Nie da się zrobić tak, by jedna osoba coś wymyśliła, wykonała, wdrożyła, a potem jeszcze odpowiednio udokumentowała czy co tam jeszcze. To znaczy da się, ale to ani efektowne ani efektywne.
Za poszczególne fazy, od koncepcyjnej po produkcyjną, powinna odpowiadać zgrana ekipa, nawet dwu czy trzyosobowa, w której ktoś rzuci pomysł, a ktoś wie, jak go wykonać. Bo co z tego, jeśli wymyślę świetny plan na promocję, w której trzeba będzie coś sfilmować, skoro nie jestem w stanie przygotować planu, odpowiednio nagrać materiału, zmontować go, zaprojektować miniatur, przygotować opisów i potem rozprowadzić tego w sieci…?
W pojedynkę można wiele zdziałać, ale do pewnego stopnia i w określonym czasie, nie na wysokim poziomie i nie przy dwu czy trzymiesięcznym planowaniu wydarzenia.
Dziękuję za tę wypowiedź. oczywiście masz dużo racji i w idealnym świecie samorządowych instytucji kultury byłyby środki na zatrudnienie takich specjalistów. Tymczasem małe instytucje kultury szyją z tego, co mają. A ze mają różnie – to wychodzi też różnie. Ja wiem, jak to powinno wyglądać, ale wiem też, jak wygląda naprawdę. to nie jest kwestia zagarniania przestrzeni przez dyrektora, który zna się na wszystkim, tylko konieczność. Nie wszyscy dyrektorzy są akurat biegli w promocji…
Konieczność czy nie, na końcu powstaje pytanie o efekty. Jeśli dyrektor nie ma wyjścia, nie jest w stanie zatrudnić dodatkowej osoby lub zlecić wykonania zadania, to gdy podejmuje się takiej pracy samodzielnie (bez względu na to, czy się zna czy nie), musi odpowiedzieć sobie na pytanie: co dzięki temu osiągnie.
I często sobie takie zadaje 😉