Nieubłaganie zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, tak jak Jadźka Kargulowa nieuchronnie szła do pełnoletności. Klimat mają robić dekoracje, światełka, komedie romantyczne, George i Mariah, sweterki z bałwankiem, ogień w kominku i kubek gorącej czekolady. Ta czekolada mnie natchnęła do poniższego wpisu.
“Uczniom dwóch liceów kazano nauczyć się na pamięć książki telefonicznej. Ci z pierwszego zapytali – na kiedy?, ci z drugiego – po co?”.
Taka anegdota krążyła po mieście, w którym się uczyłam. Podejrzewam, że funkcjonowała w miejscowościach, w których były co najmniej dwie szkoły i pewnie rozpoznasz ją także ze swoich czasów szkolnych. Oczywiście opowiadali ją sobie uczniowie z “drugiego eLO”, bo fajnie podnosiła ich status i pokazywała, że myślą, a nie tylko biernie wykonują czyjeś polecenia.
Ta anegdota przypomniała mi się jakiś czas temu, gdy znajoma dyrektorka żaliła się, że młodzi pracownicy nie potrafią się dostosować do polityki panującej w firmie (tu w domyśle – instytucji kultury) i podważają polecenia przełożonych oraz status quo zakładu pracy.
Łatwo jest czytać o trendach, antytrendach i oceniać innych. Za to znacznie trudniej jest skonfrontować się z ciemna stroną zarządzania, nie tylko w instytucjach kultury. Z czterech kapitałów: kreatywności, zaangażowania, dobrych relacji i współpracy płynącej z zaufania można czerpać, albo je trwonić. I jest to zasób zarówno dla kadry kierowniczej, jak i pracowników.
Ale dziś o szefach.
Praca w kulturze w czasach COVID-19 – uzupełniony!
16 kwietnia 2020Edytowany!
Umówmy się na samym początku, że to nie będzie tekst w kategorii, czym jest koronawirus, kto ma gorzej, bardziej odpowiedzialnie i z większą możliwością zakażenia. Mnie interesuje kwestia funkcjonowania instytucji kultury w całej tej sytuacji epidemiologicznej.
Rozpoczęło się od odwołania imprez masowych. Od 12 marca instytucje kultury ograniczyły swoją działalność po wejściu w życie rozporządzenia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które miało obowiązywać do 25 marca. Już wiemy, że czas został wydłużony do 10 kwietnia i to nie jest ostatnie słowo.
Nagle instytucje kultury stanęły przed nieznanymi dotąd, albo nieznanymi na taką skalę, dylematami. Odwołać czy przesunąć wydarzenia kulturalne? Ograniczyć działalność czy zamknąć instytucję? Jak pracować zdalnie? Jak ma działać ruch amatorski? Praca czy #zostanwdomu? Dużo pytań, mało odpowiedzi i rozwiązań systemowych.
Takiej sytuacji jeszcze nie miałam. Trzeba się do tego szczerze przyznać – dopadło nas wszystkich. I mam wrażenie, że branżę kulturalną dotyka to szczególnie dotkliwie, wszak gdzie można jeszcze liczyć na obecność skupisk ludzkich, jak nie u nas, prawda? W ciągu godziny musiałam jako dyrektor przeorganizować pracę kilkudziesięciu zatrudnionych u nas osób i zadecydować o działaniach dla kilku tysięcy innych – odbiorców, kontrahentów, uczestników.
Tempo działań i decyzji w różnych regionach kraju było nierównomierne.
Śledziłam w mediach wytyczne rządowe, komunikaty wojewody, cały czas była aktywna linia między urzędem miejskim, sztabem kryzysowym. Na szczęście u mnie przemówiono jednym głosem w kwestii bezpieczeństwa miasta i wytyczne dotyczą wszystkich instytucji. Bezpieczeństwo jest bardzo istotne. Pandemia to poważna sprawa. Nikt tego nie podważa, popieram i przyłączam się do zachowania środków ostrożności.