Twój koszyk jest obecnie pusty!
Są jeszcze takie miejscowości w Polsce, w których już prawie byłam, ale… no właśnie coś. Musiałabym zjechać z trasy, albo przejeżdżałam pociągiem bez przesiadki, miałam tak napięty harmonogram wizyty w pobliżu, że już nie wystarczyło czasu. I taką miejscowością aż do marca 2023 była Bydgoszcz. A upatrzoną instytucją – Młyny Rothera. Jak się zapewne spodziewacie, wpis będzie o tym, że w końcu dotarłam do Bydgoszczy i Młynów, I co tam zobaczyłam inspirującego dla instytucji kultury. Sprawdzicie? 🙂
Według informacji z ulotki w połowie XIX wieku o budowie młyna zdecydował wysoki rangą pruski urzędnik Christian von Rother. Miejsce choć trudne, bo Wyspa Młyńska ma grząski grunt, to jednak strategiczne, bo blisko wody i dawało możliwość sprawnego spławiania zboża barkami bezpośrednio do spichrza oraz napędzania całego mechanizmu. Po II wojnie maszynerię rozgrabiono, a w tym miejscu Polskie Zakłady Zbożowe zorganizowały magazyny i laboratoria, które działały do lat. 90. XX wieku. Budynki kupił prywatny inwestor i (tu następuje typowa historia dop. aut.) – obiekt zaczął popadać w ruinę. Historia odmienia się w 2013 r., gdy miastu udało się porozumieć z deweloperem i odkupić obiekt. Następuje inwentaryzacja konserwatorska oraz prace zabezpieczające, zaś w 2018 r. – realizacja koncepcji architektonicznej. Po trzech latach obiekt stał się siedzibą Centrum Nauki i Kultury Młyny Rothera.
Jestem oszołomiona pozytywnie kilkoma rzeczami. Przede wszystkim tym, że obiekt zdecydowano się przeznaczyć na cele kulturalne. mogło tam powstać właściwie wszystko – bardziej komercyjne, przynoszące zyski – a mimo to zainwestowano w taką działalność. Wystrój nawiązuje do pierwotnej funkcji budynku, ale nie jest to nachalne.
No i historie. Spotykamy je na każdym kroku. Snują je pracownicy mocno dopytywani przez gości, Przedmioty, ściany, widoki za oknem. To opowieść o mieście, rzece, ludziach, historia, która nie ma końca. Na wyobraźnię działają liczby – m2 obiektu (14.000!), liczba okien (300!).
Urzekła mnie estetyka wnętrz, gdzie każdy mebel, kolor, miejsce na oświetlenie decydują o smaku i guście. Tak w ogóle, jeśli miałabym podsumować jednym słowem to, co widziałam byłoby to słowo „przemyślane”. Tak, tam jest koncept, jak miejsce ma się rozwijać, w jakim kierunku, ile dajemy przestrzeni na inicjatywy mieszkańców. Teraz pracuje tam ok. 30 ludzi, co na taki duży obiekt jest dość zaskakujące. Ale natychmiast otrzymujemy informację, że docelowo ma być 70, co też świadczy o tym, że nabór pracowników jest prowadzony w przemyślany sposób.
Młyny Rothera nazywają się młynami w budowie – część pomieszczeń jest jeszcze niedostępna, bo wymaga doposażenia. Ale też jest to przestrzeń, którą trzeba zagospodarować pomysłami, inicjatywami i współpracą.
Nie lubią nazywać się instytucją. Wolą swojsko brzmiące Młyny, bo to nie szufladkuje.
Od wejścia czułam się zaopiekowana – gość jest konsekwentnie prowadzony po obiekcie. Dają to informacje na mini standach, kierujące do sali, gdzie miało być spotkanie, karta w windzie, żeby nie pomylić pięter, poinformowani pracownicy, którzy z uśmiechem wskazywali szatnię i oferowali się z do pomocy z bagażem. I mój absolutny hit, czyli Dział Gościnności. Dział GOŚCINNOŚCI! Jak to cudownie brzmi, jak to działa na odbiorcę! Że nie jest tylko deklaratywne, ale wprowadzone w czyn!
Jestem też pod wrażeniem miejsc przygotowanych dla odbiorcy, aby mógł się podzielić wrażeniami z wizyty i przekazać swoje potrzeby. To karteczki, namagnesowane tablice, zachęty do oznaczania hasztagami. To stanowiska z materiałami do wykonania sobie pamiątkowej pocztówki. Złote, a skromne!
Spójność grafik – od logotypu nawiązującego do układu belek na murze, przez pufy (jest w ogóle dużo miejsc, żeby usiąść i odpocząć), gadżety reklamowe, po ściankę do zdjęć.
Spójność prowadzenia komunikacji z odbiorcą w mediach społecznościowych – zachęcająca, włączająca, nieoceniająca, reagująca na bieżące potrzeby.
Wystawa „Węzły” to interaktywna podróż przez historię miasta, poprzecinana kanałami wodnymi, relacjami z innymi miejscowościami (tak, Toruń :]), ale też Fordon, obecnie część Bydgoszczy), relacjami z innymi instytucjami kultury w mieście , ważnymi postaciami w historii Bydgoszczy.
To także wyzwania – Młyny Rothera mają duży, ogólnodostępny taras, który stał się magnesem przyciągającym młodzież. Ale przyciągającym też chuliganów. Pracownicy traktują to jako wyzwanie – nie zniechęcić, naprawić, poprawić, zauważyć potrzeby i odpowiedzieć na nie. Trzymam kciuki i obserwuję dla dobrych praktyk.
Za oprowadzanie, historie i szczere rozmowy serdecznie dziękuję dyrektorowi Sławomirowi Czarneckiemu (tak, to ten od „Nowej widowni”!) oraz Dagmarze, Annie, Marcie, Pawłowi, Jakubowi.
58-100 Świdnica,
ul. M. Kopernika 25/7
8821983189
524920551
Copyright © 2024 wsparcie adito.pl